piątek, 27 września 2013

России косметики, czyli poznajemy rosyjskie kosmetyki

Chciałabym przedstawić Wam dziś rosyjskie zdobycze, jakie udało mi się upolować na tegorocznych wakacjach :).
Będąc we Władysławowie (jak większość naszego narodu ;)), moja mama zauważyła stoisko z kosmetykami. Jakie było moje zdziwienie, gdy podeszłam do niego i okazało się, że jest pełne samych dobroci, dostępnych jedynie w sklepach internetowych! W ofercie były kosmetyki firm, takich jak: Ikarov, Love2Mix, Natura Siberica, Planeta Organica,  Receptury Babuszki Agafii etc.
Od razu przystąpiłam do dogłębnej analizy ;) Nie byłabym sobą, gdybym nie przygarnęła do swoich zbiorów kilku kosmetyków, choć w danej chwili niczego tak naprawdę nie potrzebowałam. :)
Niestety (a może właśnie i stety) musiałam mieć na uwadze to, że muszę to wszystko spakować do walizki i jakoś dotoczyć się do autobusu, tak więc musiałam odpuścić zakup jakichkolwiek szamponów, odżywek i masek.
Niestety pozbyłam się już kartonowych opakowań, ale i tak wszystko było na nich po rosyjsku, którego ja kompletnie nie rozumiem. :)

    ( misiek wszystkich pozdrawia) :)


Zaczniemy od produktów, których używam obecnie do codziennej pielęgnacji:


Ikarov-Woda różana
Od producenta: Stymuluje, działa odświeżająco i uspokajająco na skórę, poprawia krążenie krwi i wspomaga utrzymywanie równowagi wodnej. Do wszystkich typów skóry.

Jest to mój pierwszy produkt tego typu. Jak na razie używam go zamiast toniku i sprawdza się w tej roli rewelacyjnie. Jednocześnie nawilża, odświeża, a także łagodzi podrażnienia skóry. Miałam okazje to sprawdzić już nad morzem, gdy przesadziłam z opalaniem i miałam cały spieczony nos :)
Po zastosowaniu wody skóra była wyraźnie ukojona, woda niwelowała uczucie ściągnięcia. Bardzo dobrze przygotowuje skórę do nałożenia kremu nawilżającego, sprawia, że wchłania się on błyskawicznie. Nałożona na płatek kosmetyczny, działa świetnie jako okład na podpuchnięte powieki. Doczytałam, że zawartość olejku różanego działa dobrze także na stany alergiczne i egzemę, którą niestety stwierdził u mnie dermatolog. Wypróbuję ją w zimę w czasie najbardziej nasilonych objawów i dam znać, jak sobie z tym poradziła. :)
 Opakowanie przemawia do mnie jak najbardziej na tak. To śliczna, chabrowa buteleczka, na szczęście plastikowa, istnieje mniejsze ryzyko, że rozleje nam się w czasie podróży. Ja oczywiście ukręciłam w swojej zakrętkę i podróżować z nią nie będę. ;)
Zapach początkowo piękny i intensywny, teraz zaczął mnie drażnić. Chciałabym porównać pod tym kątem inne wody różane.
Cena 16zł/125ml
Produkt zachęcił mnie do zamiany toniku na hydrolaty. Na pewno wypróbuję ponownie, myślę jednak, że pod inną postacią. :)

Natura Siberica-Organiczne kremy na dzień i na noc do cery tłustej i mieszanej



Kremy firmy Natura Siberica kuszą naturalnymi składnikami. Posiadam cerę mieszaną, tak więc zdecydowałam się na wariant do cery tłustej i mieszanej. I bardzo możliwe, że tu właśnie był mój błąd.
"Matujący krem na dzień dla cery tłustej i mieszanej na bazie Sofory Japońskiej pozwala zachować skórze świeżość w ciągu całego dnia, ograniczając wytwarzanie tłustej warstwy na skórze. Ekstrakt z Sofory Japońskiej zawiera Witaminę P (Rutyna) dzięki czemu wzmacnia skórę, przyspiesza procesy jej regeneracji, reguluje gospodarką lipidową skóry.Naturalne fito peptydy stymulują syntezę kolagenu.Czynnik SPF-15 chroni skórę przed oddziaływaniem promieni słonecznych.
Ekstrakty z Nagietka i Rumianku doskonale nawilżają i uspokajają skórę.
Nie zawiera parabenów."

Połowa składu kremów to wyciągi i składniki aktywne. Nie zawierają alkoholu. Piszę o nich razem, ponieważ według mnie... są bardzo podobne w działaniu, co by nie powiedzieć IDENTYCZNE. 
Konsystencja kremów jest dość zbita, produkt nie spływa z ręki, przy zachowanej jednoczeście lekkiej formule. Krem na dzień zawiera SPF 15, dzięki czemu nie musimy używać w ciągu roku dodatkowych filtrów, wyłączając okres wakacyjny, gdy skóra potrzebuje większej ochrony. Krem pozostawia lekki film na skórze, dziwnie się rozprowadza. Osobiście nie lubię wrażenia 'posiadania kremu' na buzi.
Działanie No cóż. Tu niestety nie jestem ani na tak, ani na nie. Krem ani nie matuje, ani nie wysusza skóry. Dość dobrze przygotowuje ją pod makijaż, cera jest gładka, a więc nie zdarzyło mi się, aby zrolowanie podkładu. Na pewno nie nawilża dobrze skóry, a jeśli chodzi o krem na noc-nie nawilża wcale, co jest niedopuszczalne. 5 minut po jego zastosowaniu, zastanawiam się czy aby na pewno nałożyłam krem... Nie mogę wypowiedzieć się na temat jego wydajności, ponieważ używam go od 2 miesięcy z przerwami.
Zapach bardzo delikatny, świeży, przyjemny.
Opakowanie jak najbardziej na plus! Chciałabym, aby wszystkie kremy do twarzy były produkowane w takich opakowaniach. Wykonane jest z grubego plastiku. Pompka jest higieniczna, nie musimy wkładać palca do opakowania i wprowadzać przy tym bakterii. Nie zdarzyło mi się, aby któraś z nich się zacięła. Jedynym minusem jest to, że nie widać, ile kremu zostało w opakowaniu, musimy to po prostu wyczuć.
Podsumowując-będę SZCZĘŚLIWA, gdy zdenkuję wreszcie te produkty. Na pewno nie kupię ponownie.
Cena 28zł/50 ml każdy

Ikarov-Olej kokosowy
"Olejek kokosowy jest przeznaczony przede wszystkim do pielęgnacji skóry normalnej, wolnej od problemów, w celu utrzymania jej w dobrej kondycji. Może być aplikowany bezpośrednio na twarz, szyję i dekolt, jak również na całe ciało. Szczególnie polecany jest także do skóry suchej, np. jako środek nawilżający po kąpieli lub prysznicu. Ze względu na zawartość nasyconych kwasów tłuszczowych, olejek  kokosowy jest natychmiast wchłaniany i nadaje skórze aksamitną gładkość. Jest także polecany jako dodatek do kremów ochronnych stosowanych podczas kąpieli słonecznych oraz mleczek, balsamów do ciała i emulsji. W celu zapewnienia skórze optymalnej ochrony, można go również zaaplikować bezpośrednio przed, w trakcie i po opalaniu. W stanie płynnym może być zmieszany z innymi olejkami, w celu wzbogacenia ich właściwości i działania.

Olej kokosowy jest znany chyba każdemu. Używam go od dzieciństwa, kiedy to podkradałam go mamie. Sprawdził się u mnie po opalaniu, dobrze natłuścił podrażnioną skórę. Chętnie dodaję go do masek na włosy, bardzo dobrze sprawdza się w tej roli. Z powodzeniem można używać go do pielęgnacji łokci i pięt.
Ale UWAGA-gdy nakładałam go na twarz na noc, przez 3 dni z rzędu, niesamowicie zapchał mi skórę :(  Te okolice muszę jednak omijać.
Cena 12zł/60ml (to chyba sporo)
Termin ważności 3 miesiące

Przyszedł czas na mojego rosyjskiego ULUBIEŃCA! 
Bajkal Herbals-Regenerujący olej do włosów
"Olej odżywczy do włosów o wysokiej zawartości biologicznie aktywnych ekstraktów z ziół bajkalskich. Przyniesie Twoim włosom siłę i zdrowy blask. Dzięki roślinnym składnikom aktywnym olej regeneruje uszkodzoną strukturę włosów, zapobiega ich łamliwości i wypadaniu. Olej nie zawiera konserwantów, sztucznych barwników i ekstraktów.
Sposób użycia: Nanieść olej na włosy i skórę głowy. Zmyć delikatnym szamponem po 30-60 minutach. Stosować 1-2 razy w tygodniu przez kilka miesięcy."

Przyznaję się bez bicia-jak dotąd nienawidziłam olejowania włosów i skóry głowy. Nie cierpię posiadania czegoś tłustego na głowie. Produkt ten kupiła moja mama, postanowiłam więc go użyć 'bo się zmarnuje'. Trzymałam go na głowie owiniętej ręcznikiem przez dobrą godzinę, po czym umyłam i wysuszyłam włosy. Olej nie sprawia żadnych kłopotów przy zmywaniu. To, co zobaczyłam "po"-absolutna REWELACJA!! Włosy ułożyły się cudownie, wyglądały bardzo zdrowo, były meganawilżone i odżywione! Do tego ślicznie błyszczały, mam wrażenie, że olej 'podbił' jasne refleksy moich blond włosów. Gdy wyjechałam na dalsze wakacje i nie używałam go dobre 3 tygodnie, włosy od razu zaczęły się ponownie puszyć i przesuszać, toteż wróciłam do używania jak najszybciej. Jest dość wydajny.
Zapach typowo ziołowy, bardzo mi odpowiada. Jest wyczuwalny na włosach nawet po umyciu.
Opakowanie funkcjonalne, z pompką, bardzo ułatwia aplikację produktu. 
Cena 20zł/170 ml tego cuda
Minusem jest mała dostępność, nie widziałam go w żadnym sklepie internetowym, nad czym już ubolewam. :(
Ocena produkt jest naprawdę rewelacyjny, polecam go każdemu. Mogę śmiało powiedzieć, że wniósł przełom do pielęgnacji moich włosów, co stwierdził nawet mój fryzjer. :) 100% na TAK!!!

Dobrnęliśmy do ostatniego produktu, którym jest największy BUBEL!, jakiego kiedykolwiek dane było mi używać. A jest to:
Natura Siberica-Spray do włosów i ciała "Żywe witaminy"
"Unikalna formuła kosmetyku opiera się na ekstraktach północnych jagód, malin, roślin i ziół oraz niezwykłym bogactwie witamin zamkniętych w mikro-kapsułkach w celu zapewnienia natychmiastowego efekty działania. Spray wyśmienicie odżywia włosy oraz ciało, nawilża je i chroni przed szkodliwymi czynnikami.
Sposób użycia:Rozpylamy na wilgotne lub suche włosy i ciało"
Był to pierwszy produkt, który wybrałam. Spray gęsto usiany złotymi, drobno zmielonymi drobinami, do tego fajne, czerwone kuleczki, Best Green Cosmetics Award-Cosmoprof 2012-"Biorę!!"-pomyślałam.
Kosmetyku, który robi 'takie nic' z naszym czymkolwiek, nie widziałam w życiu. Próbowałam stosować go na skórę, lecz jest tak wodnisty, że równie dobrze mogłybyśmy popsikać się samą wodą. Nie ma mowy o najmniejszym nawet nawilżeniu. Co do drobin....Na skórze nie widać nic, ABSOLUTNIE nic.                                                                 
Zdjęcia po rozprowadzeniu nie będzie, bo zwyczajnie nie ma czego fotografować...
Spróbowałam więc z włosami. Tu także efekt był żaden. Czy to na sucho, czy to na mokro. Po prostu je zmoczył. I tyle. 
To co w nim uwielbiam to zapach. Piękny, delikatny, mogłabym mieć takie perfumy. I cóż z tego, gdy 30 sekund po aplikacji nie mam szans go nawet poczuć.
Cena 26-28zł/125ml
Podsumowując nie, nie i jeszcze raz stanowcze NIE. Pamiętajcie, że jak coś jest do wszystkiego, to nie warto tego kupować.


Po tej próbce Rosji w mojej łazience, stwierdzam, że nie zakochałam się z pewnością w ich kosmetykach, ale na pewno warto je przeglądać i sprawdzać, bo mogą trafić się nam perełki.
  
                                            Pozdrawiam tych, którzy dotrwali do końca! :)

                                                                                                                         Ściskam,






środa, 25 września 2013

Witajcie! :) - Na początek Catrice Pure Shine Colour Lip Balm

                                                           Witajcie kochani,


Postanowiłam dziś spełnić jedno ze swoich marzeń, którym od dawna było założenie bloga. :)
Jak dotąd tylko skręcałam się z zazdrości, widząc jak obserwowani przeze mnie bloggerzy, dzielą się swoimi spostrzeżeniami z innymi. Oczywiście prób podejścia do tego tematu było kilka, ale zawsze znalazło się wytłumaczenie-nie wiem jak, nie mam czasu, nie umiem. Doszłam do wniosku, że czasu i chęci mam pod dostatkiem, a umiejętności będę doskonalić-mam nadzieję-z każdym kolejnym postem. Chciałabym w ten sposób także ulżyć choć trochę moim najbliższym, którzy muszą codziennie wysłuchiwać moich ekscytacji na temat kosmetycznych nowinek. ;)

Na początek może kilka słów o mnie. :)
Magdalena. Już niebawem studentka drugiego roku. Absolutna kosmetykomaniaczka i od niedawna także kociara.

"Dzień bez nowości kosmetyczce, to dzień stracony"  ;)

Aby nie być gołosłowną, już dziś zacznę od przedstawienia kilku nowości, które nabyłam ostatnio w Naturze. Po dwóch miesiącach względnych "pustek" w szafach Catrice i Essence, gdy weszłam dziś do drogerii, ujrzałam totalnie przepełnione po brzegi nowościami szafy obydwu firm.
Nowości firmy Catrice możecie zobaczyć TUTAJ .
Oszołomiona tym faktem, popędziłam w ich stronę, aby rozpocząć testy. Rzeczy, które chętnie bym przygarnęła, było co nie miara, jednak musiałam mieć na względzie to, co już posiadam w swoich zbiorach, aby nie dublować kosmetyków. Nie obyło się jednak bez kilku skarbów :)




Pierwszym z nich jest kredka do brwi Essence w odcieniu Blonde, namiętnie używana przeze mnie już wcześniej. Jednak w moim mieście ten odcień jest bardzo szybko wykupowany, tak więc dziś załapałam się już na ostatnią (!).
Kolejnym z nich jest długotrwały liner do kresek Essence w kolorze brązowym. Stwierdziłam ostatnio, że brak mi takiego odcienia w kosmetyce, a przydałby się ze względu na to, że jest mniej nachalny od klasycznego czarnego.
Następnym produktem jest tak długo wyczekiwany przeze mnie kamuflaż firmy Catrice w odcieniu 020 Light Beige. Początkowo miałam kupić także odcień 010, jednak stwierdziłam, że najpierw wypróbuję ten. Zdaję sobie sprawę, że później mogę ujrzeć jedynie puste miejsce po nich ;)

O powyższych produktach wspomnę w kolejnych notkach, kiedy zdążę je porządnie przetestować.

No i nadszedł czas, na coś, na widok czego dosłownie zaświeciły mi się oczy.
Od długiego czasu marzę o Chubby Stick od Clinique, jednakże kwota 70 paru złotych jest ciężka do zniesienia dla mojego sumienia. Podejrzewam, że prędzej czy później i tak zakończy się na jego kupnie ;)
Jakie było moje zdziwienie, gdy w szafie Catrice ujrzałam coś niesamowicie podobnego!
A mianowicie



PURE SHINE Colour Lip Balm dostępne w 8 pięknych odcieniach
Nie byłabym sobą, gdybym zdecydowała się tylko na jeden, tak więc wybrałam
030 Don't Think Just Pink i 060 Go Flamingo Go!
Pierwszym z nich jest raczej chłodny róż, drugim przepiękny koral, który od razu zwrócił moją uwagę.

 W rzeczywistości obydwa kolory nie są aż tak 'drastyczne' :)
Osobiście uwielbiam tego typu produkty do ust, być może dlatego, że moje serce skradła kiedyś Jelly Pong Pong, dołączona do Glossyboxa, ale o tym później.
Jak sama nazwa wskazuje jest to Lip Balm, tak więc balsam do ust z niewielką ilością kolorowej pomadki, przypominającej wyglądem wysuwaną kredkę. Kolorystyka jest bardzo uniwersalna, każdy na pewno znajdzie coś dla siebie. Catrice robi porządne opakowania kosmetyków, jak na półkę drogeryjną, tak jest też i w tym przypadku.


Jak widać efekt jaki dają, nie jest kryjący jak w typowych pomadkach, w tym przypadku jest to lekko koloryzowany błyszczyk.
                     Go Flamingo Go!

                    Don't Think Just Pink
 Efekt jaki dają obydwa produkty, może wydawać się dość podobny, u mnie widać niewielką różnicę. Myślę, że jest to kwestia indywidualna, ponieważ z natury mam dość ciemne usta :)  Osobiście polecam nakładanie produktu na przypudrowane usta, ponieważ w ten sposób 'podbijamy' kolor i przedłużamy żywotność balsamu. Daje bardzo dobry, naturalny, świeży efekt. Jeżeli nie jemy i nie pijemy, produkt utrzymuje się dość długo, jeśli tak, wiadomo, że aplikację trzeba powtórzyć. Dobrze natłuszcza usta, co pomoże nam w pielęgnacji ust przy nadchodzącym zimnie. Myślę jednak, że osobom cierpiącym na dotkliwe pierzchnięcie ust, balsam ten nie wystarczy.
Co do zapachu, jest on bardzo nieokreślony. Na początku wydawało mi się, że jest to typowo chemiczna wanilia, jednak po 'wczuciu' się w niego odrobinę, można dostrzec nuty Carmexu, czyli kamfory. Nie przypadł mi zbytnio do gustu, jednak po aplikacji jest on niewyczuwalny, co nie przeszkadza mi w dalszym stosowaniu.
Cena to 20,99. Po wysunięciu produktu jest do połowy opakowania (2,5 g), co przy moim namiętnym używaniu starczy mi zapewne na około 2 tygodnie ;) Uważam, że cena mogłaby być odrobinę mniejsza.

Produkt jest dostępne zapewne także w drogeriach Hebe, do których niestety nie mam dostępu.

Zalety:
  • bardzo ładne, idealne na co dzień kolory
  • naturalny efekt
  • nadanie świeżości cerze
  • dobre odżywienie ust
  • bardzo dobra, jak na balsam do ust, trwałość produktu


Wady:
  • zapach
  • cena  
PS.   Dzisiaj zawitał do mnie kurier z przesyłką

Jednak testować je będziemy dopiero od początku października, ponieważ postanowiłam zostawić je już 'na studia'. :)